W lecie 2014 roku opublikowana została w Dzienniku Urzędowym UE Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/67/UE z dnia 15 maja 2014 r. w sprawie egzekwowania dyrektywy 96/71/WE dotyczącej delegowania pracowników w ramach świadczenia usług.
Dyrektywa skierowana jest do państw członkowskich, które dopiero za półtora roku, tj. do dnia 18 czerwca 2016 r. mają wprowadzić w życie przepisy ustawowe, wykonawcze i administracyjne niezbędne do wykonania tej dyrektywy.
Dla firm delegujących dyrektywa będzie zatem relewantna dopiero po jej implementowaniu w państwie członkowskim, do którego delegowani są pracownicy.
Z informacji, które napływają do portalu www.RynekDelegowania.pl wynika, że w niektórych państwach członkowskich trwają intensywne prace i dyskusje nad kształtem nowych przepisów.
Dyrektywa wdrożeniowa jest niekorzystna dla polskich firm. Została ona uchwalona dzięki nadzwyczajnemu zaangażowaniu polskich europarlamentarzystów wspieranych przez polskie inicjatywy naukowo-biznesowe. Udzielali oni europejskim politykom i urzędnikom wszechstronnych informacji n/t działania polskich firm. Teraz chcą pomóc europejskim urzędnikom w implementowaniu dyrektywy udając przed firmami, że są zaniepokojeni dyrektywą. Jeszcze niedawno indoktrynowali polskie firmy, że dyrektywa to „dobre prawo”, że „przełomowe kompromisy są dobre dla polskich firm”. Teraz mowa jest już dla odmiany o rozdartej Europie. Celem tych inicjatyw jest zlikwidowanie polskiego delegowania w dotychczasowym wydaniu; międzynarodowe agencje pracy przejmą cały rynek polskich firm delegujących, podobnie jak przejmują europejskie rynki pracy tymczasowej i outsourcingu. Zaangażowane w walkę z polskimi firmami są ogromne środki, obce służby i ośrodki naukowe.
Europejscy urzędnicy, politycy i decydenci przygotowują się do stopniowego wdrażania dyrektywy i zbierają informacje od polskich firm delegujących n/t praktyk rynkowych, oferując w zamian wątpliwej jakości i pozbawionej przydatności urzędniczą wiedzę „z samego źródła” na temat prawidłowego, zgodnego z interesem państw przyjmujących i niekorzystnego dla polskich firm rozumienia obowiązującego prawa unijnego.
Szukają oni wiedzy o polskich firmach delegujących, które mają kontrolować oraz o praktykach stosowanych na rynku – po to by je zwalczać.
Spotykanie się z europejskimi urzędnikami, politykami i decydentami w ramach konferencji, seminariów i kongresów jest stratą czasu dla firm. Nie jest też wskazane, by dane firm polskich i osób, które kierują za granicę pracowników, pracowników tymczasowych i zleceniobiorców trafiły w ręce zagranicznych urzędników i służb. Przekazywanie danych organizacjom i innym inicjatywom współpracującym z europejskimi urzędnikami, politykami i decydentami, którzy zbierają informacje n/t polskich firm delegujących jest fundamentalnym błędem, którego należy się wystrzegać.
„Trzeba tak żyć, żeby nazwisko człowieka nie obijało się władzy o uszy. Władza, jeśli usłyszy jakieś nazwisko, zaraz je zapisuje i taki rozpoznany człowiek ma potem dużo kłopotów.” Ryszard Kapuściński, Wojna Futbolowa.
O implementacji dyrektywy w poszczególnych państwach członkowskich będziemy informowali na bieżąco i bezpłatnie.
Aktualnie trwają prace przygotowawcze w poszczególnych państwach członkowskich, na które ani polscy przedsiębiorcy, ani polscy urzędnicy, ani Komisja Europejska nie mają żadnego wpływu. Nie ma też na nie żadnego wpływu Elżbieta Bieńkowska – Europejska Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług.
Polskim firmom delegującym należy zalecić pogłębianie kontaktów ze swymi kontrahentami zagranicznymi, zdobywanie nowych kontraktów. Wskazane jest powstrzymanie się od współpracy i spotkań z europejskimi urzędnikami, politykami i decydentami, którzy zbierają informacje n/t polskich firm delegujących.